Macie czasem uprzedzenie do jakiejś firmy kosmetycznej z kompletnie nieznanych Wam przyczyn? Ja tak mam do Yves Rocher od zawsze, odkąd pamiętam. Zdaje się, że raz coś u nich kupiłam, jakieś sto lat temu, ale nawet nie pamiętam co. Wiem, że mnóstwo osób poleca ich żele pod prysznic i coś tam jeszcze, ale jeśli firma mnie nie interesuje, to takie informacje wpadają jednym uchem, a wypadają drugim.
Szczerze mówiąc bardzo się ucieszyłam, kiedy we wrześniu otrzymałam ten zestaw na spotkaniu blogerek. Może niesłusznie jej nie lubię? Może niesłusznie unikam YR? Miałam szansę się przekonać, zwłaszcza, że mam cerę mieszaną, która lubi się ostro świecić w strefie T, jeśli jej nie przypilnuję.
Otrzymałam maseczkę oczyszczającą,oczyszczający płyn micelarnyiserum zwężające pory. Pod każdą nazwą jest odnośnik do opisu producenta, gdybyście miały ochotę poczytać.
Zacznę od największego rozczarowania. Kocham sera do twarzy i codziennie jakiegoś używam, rezygnując zazwyczaj z kremów. Opis serum zwężającego pory wskazuje, że będzie idealny na rano pod makijaż. Nie był. Pachnie słodko, zielonym jabłuszkiem i jest bardzo rzadkim żelem, łatwo go rozprowadzić. Momentalnie się wchłania i... zaczynają się schody. Przede wszystkim wysusza mi skórę, przez co wydaje mi się, że strefa T błyszczy się szybciej niż zwykle. Nie zauważyłam zwężenia niczego, a już na pewno nie porów. Może matuje, ale kto to wie, bo nie udało mi się nałożyć na niego żadnego podkładu - każdy się rolował. Jakby tego wszystkiego było mało, chyba jestem na niego uczulona. Piszę chyba, bo nigdy nie wytrzymałam z nim na twarzy dłużej niż godzinę. Ale w ciągu tego krótkiego czasu czułam szczypanie i swędzenie. Choć może to było przez nadmierne wysuszenie skóry...? Tak czy siak, nie dla mnie ci on. Aha, na plus, że nie zapycha mi cery, nie powoduje zmian, ale to słabe pocieszenie. Choć wrażliwe cery powinny uważać, ma silikon na początku składu. Zużyłam niecałą jedną dziesiątą opakowania, a że termin ważności jest do września 2016 (alkohol na drugim miejscu w składzie pewnie dobrze zakonserwował) to go komuś oddam. Macie ochotę go wypróbować? Jeśli znajdą się chętni dam znać na facebooku.
Cena regularna - 72 zł
Aktualna promocja - 45 zł KLIK
Skład serum: Aqua, Glycerin, Alcohol, Silica, Dimethicone, Hydroxyethyl, Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurathe Copolymer, Zea Mays (Corn) Starch, Malic Acid, Centaurea Cyanus Flower Water, Zinc Gluconate, Aphloia Theiformis Leaf Extract, Sodium Hydroxide, Salicylic Acid, Parfum/Fragnance, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid
_________________________________________________________________________
Dalej jest ciut lepiej - mówię o oczyszczającej maseczce. Kocham glinki miłością absolutną i maseczkę na ich bazie naprawdę trudno zepsuć. Są lepsze i gorsze, ale każda jakoś tam podziała. Ta maseczka jest właśnie z kategorii 'jakoś tam podziała.' Niby czuć odświeżenie i może nawet delikatne zwężenie porów przy regularnym stosowaniu, ale nie rzuciła mnie na kolana. Fakt, oczyszcza cerę, ale po maseczkach oczekuję naprawdę dużo. Jak już znajdę czas i się wymaśklam na ok 20/30 minut, to chciałabym, żeby moja skóra konkretnie na tym skorzystała. Dlatego zużyłam ją do końca, ale nie planuję powrotu. No i skład jak na glinkową maseczkę mógłby być fajniejszy. Poza tym, źle mi się ją rozprowadzało, jakaś taka gumowato-klejąca była. Nie wiem, czy to dlatego, że doszłam do idealnej konsystencji moich samorobionych glinkowych maseczek? A może dlatego, że ostatnio miałam same fajne konsystencje maseczek kupionych? Może to dlatego taka wybredna jestem?
Cena regularna - 39 zł
Aktualna promocja - 23,90 KLIK
Skład: Aqua, Kaolin, Zea Mays (Corn) Starch, Methylpropanediol, Alcohol, Stearalkonium Hectorite, Cetyl Alcohol, Centaurea Cyanus Flower Water, Ceteth-20, Phenoxyethanol, Benzyl Alcohol, Hydroxyethylcellulose, Aalicylic Acid, Acrylates/c10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Cocamidopropyl Betaine, Parfum/Fragrance, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Tocopherol.
_________________________________________________________________________
No i ostatni punk programu - płyn micelarny 2 w 1. Pachniał zielonym jabłuszkiem i zużyłam go bardzo szybko. Moim ulubieńcem w tej kategorii jest osławiona Bioderma oraz Pharmaceris, ale ten też był całkiem OK. Dobrze zmywał makijaż i nie wysuszał, nie podrażniał. Producent mówi, że jednocześnie tonizuje skórę, ale ja i tak po płynie micelarnym myję ją żelem lub olejkiem i wtedy dopiero tonik. Nie zauważyłam przy nim żadnych pielęgnacyjnych efektów - no bo jak, soro zmywałam nim tylko makijaż. Ale z tej całej trójki, to właśnie jego polubiłam najbardziej.
Cena regularna - 29 zł
Aktualna promocja - 19, 90 KLIK
Skład: Aqua, Methylpropanediol, Centaurea Cyanus Flower Water, Butylene Glycol, Peg-40 Glyceryl Cocoate, Phenoxyethanol, Benzyl Alcohol, Sodium Coceth Sulfate, Oleth-20, Parfum/Fragrance, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Caprylyl Glycol, Sodium Benzoate, Tetrasodium Edta, Citric Acid, Potassium Sorbate.
_________________________________________________________________________
Podsumowując - nie zamierzam wrócić do żadnego z tych kosmetyków. Niestety, ta seria nie pokonała mojego uprzedzenia do marki i wciąż mnie do niej nie ciągnie. A, jeszcze jedna uwaga. Zabawne wydaje mi się też, że wspólny składnik całej serii, specjalnie opracowanych przez naukowców YR puder z korzenia tarczycy bajkalskiej, który ma mieć zatrważające właściwości matujące i oczyszczające, znajduje się w składzie na smutnym szarym końcu. Po zapachu. Może dlatego, że to taki mocny składnik?
Znacie, lubicie, co myślicie? I czy ochotę wyrazicie, żeby serum przetestować. Końcówka mi się nie zrymowała :(